Monday 7 April 2008

Everyone expects the Spanish Inquisition!

I presume most of the people reading my blog expect now pictures influenced by my recent trip to Spain. I came back full of inspirations, indeed. I like to think that the overall atmosphere of Barcelona and Madrid had an influence on me but I guess the reality is a tad different. A general atmosphere is created by places, people, light, sun, colours, works of art, food, smells, sounds etc. and I can say what had a particularly strong impact on me. And a sound can influence me as much as a visual stimulant. Barcelona has Gaudi, as everyone knows, who together with other architects like Domenech i Montenera was able to create a bit of a fairy tale from an ordinary city. Just looking at their outbursts of creativity had an energising effect on me. Madrid, on the other hand, with its opulent belle epoque buildings that looked like a tart with sugary icing made me want to add a bit of glamour to my life. Museums gave me inspirations as for pictures that I present here and numerous plazas, little shops, bars and monuments are a nice supplement to outfits. I was enchanted by painstakingly beautiful brick houses with little iron balconies, even the most ordinary houses look charming. I often wish I had wings and was able to fly high to see what interiors of such houses look like (even in my neighbourhood in London I can't refrain myself from giving a quick glance through the windows of houses I'm passing by, especially when I see nice mantelpieces, books, colourful walls and nice, cosy light).

From the point of view of pure fashion I was disappointed with Spain. There are quite a few little boutiques selling unique one-off pieces but prices were unfortunately quite high and the choice was limited. I didn't have time to fully explore the fashion side of the cities (it's really bad that all shops close for three hours during the day for siesta - as if air conditiong didn't exist! And what's the point of closing shops in winter when it isn't even hot?) but I didn't see this creativity that I see in London every day, wherever I go. I was shocked that everyone looks more or less the same - jeans and trainers are staples for young women while here you can see skirts and high heels much more often. People also dress much more colourfully in London and play with fashion much more while I had the impression that they dress more safely (safe colours, safe designs, safe flattering clothes). I desperately wanted to buy a nice pair of shoes since I heard that Spain is a shoe heaven. Not so much in comparison to London. I didn't find anything in Spain that I would like and that I couldn't buy in the UK for a fraction of the price. And here I have at least five times more shops to choose from, not mentioning all these fabulous vintage shops scattered around whole London. Now I really appreciate the city I live in :)

The dress I'm having here is a gift from my boyfriend who fell in love first with this art nouveau inspired pattern. It's a kind of a wrap dress but not so obvious as Diane von Furtstenberg's pieces. I like the small flounce on the side, it makes the whole dress a bit girly and not so seriously womanly. The dress can reveal the decoltage or be buttoned at the collar as on the small photograph giving, however, a glimpse of skin in between the buttons. The designer sells her dresses in London's Spitalfields Market as well as in India, in Goa. We first met her friend selling dresses on the Anjuna Market in Goa and I was thinking about buying one of her polka dotted dress. But being spoilt by Indian prices I didn't want to pay almost £15 for it. In London we discovered the same dresses in Spitalfields plus this one gorgeous work of art and my boyfriend immediately wanted me to have it. Lucky me :)

The painting on the left is by a Spanish realist, Amalia Avia, and is entitled "Benito Garcia Fontanero". The picture on the right shows one of countless sweet shops in Madrid.


Dress: Spitalfields Market
Shoes: Ebay
Tights: Marks & Spencer

19 comments:

Latajaca Pyza said...

No wreszcie coś nowego! Piękna sukienka, no i boskie Tbary. Nawet ostatnio się już przyglądałam jednej parze z wyjątkowo małym obcasikiem. :)
Ostatni raz w Hiszpanii byłam dobrych kilka lat temu ale pamiętam, że wróciłam zachwycona stylem Hiszpanek.
Ale fakt, zakupów nie zrobiłam. :)

... said...

Nice look and the Ebay shoes are great !!

Fred the Mole

krepińska said...

odkrywam dzięki Tobie ciągle nowych artystów:) bardzo podoba mi się wzór na sukience, szukam podobnej na wiosnę - w brązach, bardzo dziewczęcej, może coś w stylu Corine Bailey Rae.
a co do Hiszpanii, to już nie mogę czytać Twoich notek bo mnie zazdrosć podżera:)

Anonymous said...

sukienka jest olśniewająca a ty wyglądasz cudownie :) długo trzeba było czekać na post... ale warto :)

zazdroszczę ci tej pogody na zdjęciu...No i Hiszpanii...

pozdrawiam

krepińska said...

komentarz do notki na alterwgowym blogu: ogladałam dwa filmy Larsa von Triera: "Tańcząc w ciemościach" - płakałam oraz "Przełamując falę". Bardziej podobała mi się ten pierwszy, nie mam nic do artstycznego kina,ale w zdrowej dla siebie dawce. Mój znajomy ogladałam chyba wszystko Larsa. Polecę mu,polecę. Obawiam sie tylko,że do "Reprise" nie zdoła mi się znaleść napisów. Nie traktuje tego oczywiscie tak dosłownie,ale ciekawa jestem jak wygląda skandynawska wersja "Lost in translation". Czy przytłacza miasto?

rybka said...

Ah, Espana... mogłam wylądować na Erasmusie w Almerii, to nie wiem, co mnie podkusiło na te Niemcy...;) Sukienka bardzo na tak, zwiewna, kobieca i jakoś tak mi się z wiosną już kojarzy. Pozdrowienia!

Anonymous said...

Przepiękna sukienka! No i buty - też mi się udało upolować podobne :) A co do mieszkania w Londynie - jak czytam o tych "fabulous vintage shops" to aż mnie skręca z zazdrości ;)

Solardew said...

Pięknie wyglądasz. Cały strój idealnie pasuje do Ciebie kolorystycznie.

Anonymous said...

Zachwycająca sukienka, piękny wzór i te guziczki też dodają jej uroku. Zazdość! ;)

Alice said...

Piękna sukienka, piękne krajobrazy. Wspomnienia z Twojej podróży wywołują u mnie łezkę w oku, bo rok temu podążałam tym samym szklakiem;) Aaaah...

Aesthetikophilos said...

Pyza: No bo u mnie to trwa i trwa, niestety :( Za Tbarami tez sie rozgladalam od jakiegos czasu, a te sie trafily taniusko, wiec sie nie wahalam.

Fred the Mole: Thank you :)

Krepinska: I o to chodzi, nie tylko ciuchy, ale tez troche o inspiracjach nieubraniowych :) Corine Bailey Rae wyglada slicznie, ale ja bym sie troche nieswojo czula w miescie w sukience bez ramiaczek, w stylu, w jakim ona je nosi. Co innego na plazy, ale tutaj jakos nie bardzo.

Pangenialna: Dziekuje bardzo, Hiszpania byla cudna. A z postami na tym blogu to ciezko mi idzie...

Krepinska: Ja widzialam spora wiekszosc filmow von Triera, prawie wszystkie. Akurat "Tanczac w ciemnosciach" najmniej mi sie podobalo, bo nie znosze musicali. A co do filmow artystycznych - ogladam niemal wylacznie takie.
Aha, "Reprise" nie jest "Lost in translation" w wydaniu norweskim, klimat jest podobny, tematyka, ale to jednak cos innego. I miasto dziala przytlaczajaco w pewnym stopniu, owszem, choc malo jest pokazane per se.

Rybka: Niemcy tez chyba fajne :) Studiowalam przez rok w Berlinie, bylo bosko, ale Berlin to nie takie prawdziwe Niemcy...

Juna: I slusznie, ze Cie skreca, hi hi :) Ja i tak mam wiekszosc tych sklepow jeszcze nie obeznanych, boje sie, ze moj portfel bardzo by ucierpial, bo ceny wcale takie niskie nie sa. Bywaja, ale nie wszedzie.

Solardew, Anonymous: Dziekuje slicznie :)

Alice Point: Moze czas powtorzyc podroz? :)

kasiażynka said...

No tak, kolejny raz można znaleźć tutaj klasyczne, kobiece ubrania. Coraz bardziej tęsknię za tak ciepłą pogodą! ;-)

Anonymous said...

Sukienka piękna, a za T-barami chyba też się będę musiała rozejrzeć :)

Ja aktualnie we Włoszech stacjonuję i tu cieniutko z rzeczami vintage. Ewentualnie targi staroci, można tam znaleźć jakieś perełki, ale bardzo mi brak polskich lumpeksów :)

Anonymous said...

Ta sukienka mnie zachwyca. Jest piękna. A t-bary nadal za mną chodzą, muszę czym prędzej jakieś dopaść.

Ryfka said...

Sukienka ma przepiękny deseń! Nie jestem fanką tej ukośnej falbanki, ale może to i dobrze, bo byłabyś poważnie zagrożona ;)
Jak zwykle świetnie dobrane zdjęcie i obraz - w tej konkurencji jesteś nie do pokonania.

bo said...

Śliczne są te pawie 'oka'(?)

krepińska said...

komentarz do drugiego bloga: kiedy ostatnio powiedziałam mojej kuzynce,że nie umiałabym pracować w miejscu które męczy mnie, nie tyle fizycznie, co psychicznie, to powiedziała mi,ze żyję w utopii. Mam nadzieję,że bedą Cię ciągle cieszyć te małe rzeczy i że nie dopadnie Cię syndrom bezrobotnego,bedziesz miała teraz wiecej czasu na czytanie książek i na blogi:)

styledigger said...

Pięknie. Sukienka prześliczna i bardzo kobieca. Na takie t-bary poluję juz od dawna.

Aesthetikophilos said...

Kasiazynka: Troche ladnej klasyki nie zaszkodzi :) Tez tesknie za ladna pogoda, u mnie jest w kratke :(

Hortensja: Zauwazylam, ze w krajach zachodniej Europy nie ma takich sklepow second hand, jakie Ty znasz z Polski, a ja z Anglii (chociaz te tez sie roznia). Chyba Europejki z Wloch, Francji czy Niemiec generalnie zdecydowanie wola nosic nowe ubrania, a jak kupuja stare, to musza to byc rzeczy tzw. "markowe". Szkoda...

Kajakowo: T-bary sa b. fajnym modelem, ale wcale nie tak latwo znalezc te idealne. Moje tez nie sa do konca takie, jak bym chciala, wolalabym inny obcas.

Sztywniara: Dziekuje, zwlaszcza za te pochwaly dotyczace tryptykow - kreowanie ich daje mi najwiecej radosci :)

Bo: Tak, pawie oka :)

Krepinska: Ech, ja tez zyje troche w utopii... Nie ma pracy-idealu, zawsze cos bedzie nie tak. Sztuka, by znalezc prace, w ktorej aspektow na "tak" bedzie zdecydowanie wiecej tych tych na "nie"...

Joanna, I presume: Dziekuje :)