Thursday, 8 May 2008

Out of Africa

Inspired by the film "Moolaadé" by the Senegalese director Ousmane Sembene I suddenly craved clothes in African prints. Safari style is too obvious and it shows rather a white man's yearning for Africa - the romantic, melancholic longing for the colonial times. That was not what I wanted. In London everyday I see women dressed in real African fabrics that can be bought by metre (a fabric, not a woman). The fabrics are later given to tailors or sewn by these women themselves to create a fantastic frock or a top. As I lack sewing skills and don't know any good tailors and also don't have any friends who could bring me original beautiful pieces straight from their homeland, I decided to visit some markets and look for ready to wear African clothes.

I went to the Petticoat Lane Market, where African clothes and fabrics are sold but as I loved the textiles I found clothes way too loose and baggy for my silhouette. I finally found this lovely dress at Spitalfields Market, at a stall run by an Afro-English lady, who just buys fabrics and sews dresses to her own designs. This dress is a 'pregnancy' type of dress, or rather - as my boyfriend calls it - 'when-is-it-due-dress'. I don't care that I look pregnant in it, it's just so comfortable and pretty that I'll probably spend the whole summer in it. The violet crochet jacket is a bit Indian in style and everyone usually assumes I've bought it in India (actually it's from Zara). Ecclectism appeals to me so I was happy to mix and match clothes from different continents for this outfit.

This time there is no work of art as such and no particular place to show you here. There is, however, a book, which I got from my boyfriend for my birthday a few months ago but which I still haven't finished reading. It's by Uwe Ommer, a German photographer, who embarked on a great journey around the world to take pictures of 1000 families for his project. It took him and his assistents 1424 days to travel to most countries of the world and two books were created as a result - one showing photographs of 1000 families and another one, the one I have, describing and illustrating this enourmous undertaking. The book itself is such a wonderful source of inspiration that I'm sure it will serve me for years.



Dress - Spitalfields Market
Jacket - Zara
Wedges - New Look
Bag - a museum shop in Martin Gropius Bau in Berlin
Beads - Primark
Sunglasses - Miss Selfridge

Book - "Transit. Around the world in 1424 days" by Uwe Ommer; Taschen 2006

20 comments:

jakubowa said...

podoba mi się to, jak wyglądasz.
i przecudne kwiecie masz za sobą. :)

Anonymous said...

świetna kiecka :)
no i kot w oknie - niesamowity! :)

Alice said...

Świetnie wyglądasz. Kwieciste sukienki i spódnice są bardzo kobiece:) Dla urozmaicenia dodałaś bolerko. Bardzo mi się podoba:)

Aha, zwróciłam też uwagę na ciekawą torebkę!!! :)

Anonymous said...

Pięknie wyglądasz, i wreszcie zdjęcie z uśmiechem, który dodaje Ci urody :)
Podoba mi się zestawienie kolorystyczne, sukienka jest śliczna, a do tego ta kurteczka. No i kwiatki w tle - perfekcyjnie :)

e.milia

Anonymous said...

nice cat in the background :D i love your dress and shoes :)

Latajaca Pyza said...

Kocham tę sukienkę! Przepiękna! Książka też wydaje się niesamowita! Muszę sobie zapisać tytuł. :)

ingeboorg said...

Tez fascynuja mnie Afrykanki w ich etnicznych strojach, a zwlaszcza turbany. Sukienka bardzo optymistyczna. Zdjecie i kolaze jak zwykle piekne.

Anonymous said...

Jak kolorowo i optymistycznie! Sukienka jest przepiękna. Fajną masz pogodę. :)

styledigger said...

Bardzo ładnie wyglądasz:)Lubię styl etno i to bardzo. Okulary i butki też śliczne. Strasznie Ci zazdroszczę tego, że mieszkasz w Anglii i masz tyle świetnych sklepów, sh i innych cudów na wyciągnięcie ręki...

Anonymous said...

ale piękne zdjęcia ;)

te kwiaty za Tobą są boskie a sukienka wręcz transcendentalna :)

zachwycona jestem.

och i ach :)

kasiażynka said...

ta siateczka, którą trzymasz w ręku kojarzy mi się ze sceną z filmu, którego tytułu już nie pamiętam. ale suma summarum dotyczyła ona amerykańskiego chłopca biegnącego rano z domu do narożnego sklepiku, w którym codziennie starsza babuszka sprzedawała mu butelkę mleka z napisem "milky man", którą chował do takiej właśnie siatki :)

sukienka jest urocza,

Anonymous said...

uau!moge pisac po polsku!jak fajnie!bardzo bardzo bardzo mi sie podoba twoja sukienka!po protu super!!!

Aesthetikophilos said...

Dziekuje za komentarze :) Kot jest rzeczywiscie znakomity, ma jeszcze brata/siostre blizniaka.
U mnie juz lato, wiec bedzie coraz wiecej naprawde letnich zdjec...

Ryfka said...

Ha! No to się zgrałyśmy :) Nawet ostatnio widziałam w lumpeksie materiał podobny trochę do Twojego i zastanawiam się, czy nie uszyć kolejnej spódnicy. Niedawno nawet bym na takie wzory nie spojrzała, a teraz... Jak to się człowiekowi gust zmienia ;)
Aha, świetne sandały! Marzę o takich, ale na obcasie zwykłym, nie koturnowym.

Auntie Tati said...

I love that dress! You're lucky to live in a place where you can find that dresse's kind of treasures.

Anonymous said...

No to czekamy na jak najwięcej takich pięknych letnich, afrykańskich zdjęć :) Sukienka jest przecudowna.Właściwie taka jedna wzorzysta kolorowa rzecz jest już tak piękna, że sama się broni. Fajnie, ze dodatki delikatne i w charakterze. A kot to już w ogóle majstersztyk :)

Ps.Gdzieś słyszałam o tej książce, muszę jej poszukać.

Anonymous said...

sukienka bardzo ładna. kot w oknie tez. musze ogladnac ten film :)

Auntie Tati said...

Hi girlie, just added you on my blogroll, hope it's ok :)

My Taste Of Honey said...

Ślicznie wyglądasz , i bardzo podobaja mi sie kolaże w postach :) pomysłowo !!!

Denae said...

definite YES on this outfit. i might try to copy this look for myself. love it.